Moja historia sie zaczela rok temu. Wymienialam tarcze i klocki w Nissan Maxima 3,5 SE 2005 rok. Po wymianie zaczelo cos chrobotac w kolach. Stwierdzili ze zaszybko jezdze, co bylo dla mnie chore, bo to nie jest auto wyscigowe, a po za tym, jest przystosowane do duzej mocy. Cos tam pogrzebali, i stwierdzili ze jednak przypalilam tarcze, ale za nim to stwierdzili wlaczyla mi sie "choinka" w samochodzie. Kontrolka ABS, TCS, SLEEP I BRAKE. Powiedzieli, ze to przez to ze mam zniszczone tarcze. Oczywiscie, ja sie nie znam i uwierzylam. Pojechalam na przytaczanie tarcz. Prytoczyli, ale kontrolki nie znikly. Okazalo sie ze mam trzasniety czujnik ABS. wymienilam, ale kontrolki dalej sa. znowu kolejni mechanicy. stwierdzono, ze padla mi pompa ABS. musialam sprowadzic z USA. kupa kasy. wymienili. ale w ten sam dzien tak zaczelo chrobotac, ze myslalam ze auto mi sie rozpadnie na pol. wrocilam. stwierdzili ze zawrazliwy abs. znowu rozkrecanie-skrecanie. oddali samochod. 5 dni pojezdzilam, i najpierw bylo chrobotanie, a potem w ogóle znowu zapalila sie "choinka" wszystkie kontrolki z powrotem akurat na Wigilie. znowu wjazd na warsztat, no i odpowiedz byla jak wyrok. maja zamalo kompetencji i nie wiedza co to jest ( trwalo to 4 miesiace) i mnostwo pieniedzy), opadly mi rece, ale natrafilam ponoc na najlepszego elektryka, i znowu pojawila sie nadzieja. Przyjal mnie. powiedzial ze nie ma rzeczy niemozliwych. no ludzie, nadzieja matka glupich. Auto stalo 2 tygodnie, ale ponoc sie udalo. musialam dowiesc stara pompe, zeby odczytac oprogramowanie. zalatwilam to. wiec w oblokach odebralam auto, za ktore znowu mnie skasowali
