Mianowicie pewnego pięknego burzowego dnia wybrałem sobie krótszą drogę do domu. Jechałem nią pierwszy raz, a że była burza to napotkałem kałużę, która myślałem że jest trochę mniejsza. Jak się później okazało była gdzieś tak do listwy na drzwiach. Jak jechałem to przed samochodem wytworzyła się fala ponad maskę (prędkość około 10-15km/h). Samochód nie zgasł nie szarpał nic się nie działo. Po jakiś 10km dałem gaz do oporu i wtedy już coś zaczęło mi się zdawać że od 5000obr słabo ciągnie. Ale nic jeździłem dalej.
Dzisiaj już jestem pewny że coś jest nie tak. Auto od 4500-5000obr nie ciągnie prawie w ogóle (jakby miało 1,4 pod maską) Na gazie pod lekką górkę na III biegu ciężko mu przekroczyć 120km/h. Na benzynie idzie trochę lepiej, ale też bez rewelacji coś jak 1,6. W dodatku pojawił się odgłos jakby taki trochę metaliczny i przypominający dźwięk turbiny

Na biegu jałowym jak mu przygazuję to wydaje się że chodzi jak chodził.
Rano po tym przejechaniu przez kałużę zaglądałem do filtra powietrza i było tam troszkę wody na spodzie (z 5-10ml) Tylko że to już było po nocy i gdzieś tak po godzinnej jeździe więc pewnie część wyparowała.
Jak myślicie co mu dolega
