Pojechaliśmy nad jezioro jakies 5 km za miasto. Wszystki bylo ok. Auto jechalo na gazie.
Podczas pobytu nad jeziorem wlaczone radio ok.30 minut, gdy chcielismy wracac auto ciezko odpaliło ( troche piłowalo ale w koncu załapało za pierwszym razem ) przejechalismy normalnie kilka kilometrow i gdy wjechaliśmy do miasta raptem w trakcie jazdy stracilo calkowicie moc jakby przelaczylo sie na trym awaryjny. Ledwo podjechaliśmy pod lekką górke z gazem wciśnietym do podłogi. Na światłach zgasilismy auto i wylaczylismy gaz ale problem nie zniknął. Żaden check sie nie pokazał a skrzyzwanie opuściliśmy w żółwim tempie. Ledwo dojechalismy do domu z predkościa moze max 30km/h. Nic nie szarpało, obroty równe, podczas postoju na światlach i przygazowaniu równiez obroty wzrastały dobrze ale przy jeździe mół straszny. Na drugi dzien wsiadlam i zrobilam kółko dookola osiedla na benzynie bez problemu jest moc i jedzie ok , dzis do pracy ( co prawda blisko , auto nie zdarzylo sie nagrzac ) dojechalam bez problemu.
Co moze byc przyczyną ? Wybieram sie na weekend na mazury i boję sie , ze to samo stanie sie w polowie trasy. Boję sie równiez jechac do mechanika i znowu wydac pare stowek na cos co nie jest konieczne do zrobienia
![:/](./images/smilies/kwasny.gif)