Witam,
W warsztacie podpięli auto do komputera i wywalił błąd: czujnik położenia wału korbowego. OK, umówiłam się z nimi na 360zł za 2 czujniki + wymiana 50zł czyli 410. Za 2 dni podjeżdżam po auto a tu 580zł, bo jeszcze świece... Ale ok, zapłaciłam, wsiadam do auta a tam znów kontrolka check. Wracam do warsztatu, mechanik stwierdził, że zapomniał skasować błąd. Dodam, że po odbiorze auta szarpało mi jeszcze bardziej niż do tej pory i obroty jeszcze bardziej falowały.
Na drugi dzień uruchamiam almerkę, a tam check... Podjeżdżam do warsztatu, a jakiś inny mechanik stwierdził, że tamten źle skasował błąd i teraz on skasuje dobrze i będzie chodziło jak ta lala.
Po 2 dniach znów wywaliło checka. Jako że mi zaczęło stukać przy hamowaniu z tyłu i podejrzewając klocki/tarcze podjechałam do innego tym razem mechanika, poprosiłam o sprawdzenie tego szarpania i zdiagnozowanie checka.
Mechanik obejrzał, podłączył do kompa, wymontował czujniki i okazało się, że:
1. Czujniki były zamienione miejscami
2. Wsadzili mi jakąś podróbę, za którą policzyli 360zł...
3. Obydwa czujniki nie były z jednego opakowania, co wynikało z różnych symboli i numerów, więc zrobili jakieś machlojstwo
Podsumowując, pewnie myśleli, że zrobią taki myk, a ja do nich wrócę na kolejną naprawę za którą mi znów skasują. Niestety, bycie babą z autem nie jest łatwe podczas wizyt u mechaników
Tym bardziej jak mechanik na moje pytanie na falujące obroty mówi "Pani, trzeba pasek wymienić, sprawdzałem, nadaje się do wymiany". "No tak. Tylko szkoda, że ja mam łańcuch
