Dłuuuga Majówka z Exą w roli głównej
- kermit zaba
- wiem o czym pisze
- Posty: 66
- Rejestracja: 2011-11-23, 21:27
- Lokalizacja: EZG
Dłuuuga Majówka z Exą w roli głównej
Powitać Szanowną Widownię
Nie wiem czy w dobry dział trafiłem z tym tematem, mam nadzieję, że nic nie popsuję.
Od początku się odgrażałem, że Exa nie będzie miała ze mną łatwo, więc koniec gadania i czas na działanie
Trochę faktów:
3200km
270l LPG
10l BP Ultimate 98
2l 10W40
Powyższe cyferki dotyczą niedawno zakończonego tripu nad Adriatyk przebiegającego przez Niemcy, Austrię, Włochy i Czechy.
A teraz Bardziej szczegółowo:
Zaczęło sie w Sobotę ok 4.30 w Zgierzu:
Załadowaliśmy Autko i ruszyliśmy na południe przez Sieradz i Obwodnicę Wrocławia do Legnicy. Pierwsze tankowanie zakończone miłym zaskoczeniem, spalanie niżej niż przyjęte do obliczeń budżetowych, olej ok, temperatura ok, pogoda lepiej niż ok. Później był Zgorzelec i dobicie butli do oporu, żeby uniknąć niespodzianek za zachodnią granicą. Niemcy przywitały nas szerokimi autostradami i ogromna kulturą jazdy, niestety stacje LPG nie są tak rozpowszechnione jak u nas i trzeba było dokładnie lustrować tablice informacyjne , żeby nie skończyć z nieprzyzwoicie niskim ciśnieniem.
Pierwszy poważniejszy przystanek na trasie: Drezno
Miasto wbrew temu co udało mi się zrozumieć na pewnych stronach jest w pełni przejezdne i nie ma w nim Umwelt Zone, czyli stref ekologicznych utrudniających wjazd wiekowym samochodom. Zaparkowaliśmy w pobliżu mostów na Łabie, praktycznie w ścisłym centrum.
Po szybkim oblocie miasta ruszyliśmy do Szwajcarii Saksońskiej:
Jak śmigaliście kiedyś drogą 100zakrętów w okolicach Kudowy, to przypomnijcie sobie ten obrazek i pomnóżcie go x20 Moje szczęście sięgało zenitu z każdym następnym zakrętem pokonymwanym na III i krótkich prostych odcinkach ze sporym nachyleniem na IV biegu Na końcu takiej ścieżki zdrowia czekał zamek Hohnstein, albo most Bastei w Rathen.
Po wizycie w skałkach udaliśmy się na zasłużony odpoczynek na kampingu w Chemnitz, gdzie Exa sprawdziła się jako kamper:
Ale zanim rozłożyliśmy siedzenia i trzasnęliśmy klapą, jak Hrabia Drakula wiekiem trumny, musieliśmy zatankować. Wbrew pozorom przy pierwszym podejściu proste to nie jest, więc postaram się zjawisko przybliżyć:
-Zaopatrujemy się w przejściówkę z gwintem zewnętrznym, bo taki system mają na niemieckich Aralach (tylko takie nam się trafiały)
-Podjeżdżamy pod dystrybutor, zakładamy przejściówkę, łapiemy pistolet
-Nakręcamy pierścień pistoletu na nasz adapter z wyczuciem, do pierwszego lekkiego oporu
-Naciskamy spust pistoletu, powoduje to mocne dociśnięcie i uszczelnienie złącza, a także podanie próbnego ciśnienia
-Blokujemy spust zapadką
-Opieramy się o przycisk na dystrybutorze i patrzymy jak nam się cyferki przed oczami przesuwają
-Po zakończeniu tankowania zwalniamy zapadkę, puszczamy spust i udajemy niewzruszonych po głośnym syknięciu i oszronieniu lakieru oparami
-Odkręcamy pierścień, odwieszamy pistolet i lecimy ze śpiewnym "fur Autogas" do kasy
Drugi dzień zaczął się od wizyty u konkurencji, a dokładniej w fabryce pana Horcha w Zwickau:
Muzeum robi ogromne wrażenie, polecam każdemu, tak samo jak następny punkt wycieczki - Göltzschtalbrücke w pobliżu Netzschkau:
Pod mostem sprawdziłem olej i okazało się, że jazda autostradowa na 4k obr trochę uszczupla zawartość miski olejowej. Dolałem ok 0,5l i pojechaliśmy dalej, do Monachium.
W Monachium trzeba uważać na strefę ekologiczną, na szczęście nie jest za duża, a na jej obrzeżach jest kilka parkingów pod galeriami handlowymi, albo oknami tubylców.
Dzień skończyliśmy na kampingu pod miastem, niestety nie był taki fajny jak ten w Chemnitz. Bardziej przypominał parking dla kamperów.
Dzień trzeci to wspinanie się po alpejskich krętych drogach, podziwianie widoków, szukanie gazowni i wietrzenie Exy po dwóch nocach w niej spędzonych
Wizytę w Niemczech zakończyliśmy na odwiedzinach zamku w okolicach Schwangau, podobno na tej budowli wzorował się niejaki W. Disney projektując swoją czołówkę:
Po zatankowaniu na zaprzyjaźnionym Aralu, przykleiliśmy austriacką winietę na szybę, uzupełniliśmy olej po alpejskiej wspinaczce i przekroczyliśmy granicę kierując się na Innsbruck.
W Innsbrucku skorzystaliśmy z uroków podziemnego garażu, oblecieliśmy miasto a następnie wyruszyliśmy w stronę Słonecznej Italii, która przywitała nas deszczem.
Dotarliśmy nad alpejskie jeziorko, gdzie czekał na nas domek, uwalniający Exę od grania roli samojezdnego łóżka:
Po dwóch dniach odpoczynku i mycia blachy w deszczu udaliśmy się na południe wzdłuż jeziora Garda:
Należy przy tym pamiętać, że Włosi mają dość specyficzny sposób jazdy, często... zaskakujący
Po odwiedzeniu Werony i Padwy dojechaliśmy do kampingu Fusina będącego południowym kawałkiem Wenecji:
Do Wenecji dostaliśmy się statkiem, więc Exa znowu miała dwudniowe wolne z małą przerwą na knajpkę w sąsiedniej Mirze. Z racji tego, że w końcu nie byliśmy zawaleni bagażami na Makaron pojechaliśmy bez dachu
Gaz we Włoszech jest ogólnie dostępny, do tego nie tankujemy go sami, a złącze jest takie jakie znamy z naszych stacji. Większych problemów nie ma, ale żeby nie było za pięknie jest pewien myk utrudniający życie. Jest to narodowa tradycja zwana Sjestą. Nie liczcie na to, że uda Wam się cokolwiek załatwić, z tankowaniem włącznie, ok godziny 12-13
Nad Adriatyk dotarliśmy dnia siódmego. Właściwie to Fusina już nad nim leżała, ale nie było plaży tylko port z przystaniami, więc się nie liczy
Opony zamoczyliśmy w Bibione, może nie dosłownie,tylko przy pomocy foremki po pasztecie, ale jako symbol wystarczyło w zupełności:
Droga powrotna minęła o wiele szybciej, wyjazd z Bibione, przystanek na olej, tankowanie, kupienie pizzy na wynos i jej skonsumowanie nad górską rzeczką:
Później był przelot przez Austrię, bliskie spotkanie z fotoradarem w jakiejś mieścinie i objechanie Wiednia obwodnicą. Pewnym problemem było to, że od granicy do granicy znaleźliśmy tylko jedną stację LPG, przy autostradzie, w przeciwnym kierunku niż nam pasowało. Pewnym plusem było przelanie wtrysków benzyną, może niezbyt ekonomicznie, ale zdrowo
Granicę austriacko-czeską przekroczyliśmy po zmroku, mijając liczne kasyna i kluby go-go. Wjechaliśmy w głąb Czech, pod Brno, żeby nie siać zdziwienia chęcią wynajęcia hotelu na całą dobę, a nie godzinę i zaszyliśmy się w jakiejś klasie turystycznej z nabytym we Włoszech winem. Wino było całkiem niezłe, w plastikowej butelce po wodzie mineralnej gazowanej, zakupione w warzywniaku, z kranika wystającego z atrapy beczki. Polecam!
Ostatni dzień upychania rzeczy w Exie, czyli sobota:
Wyjazd z hotelu i przemarsz do Brna, bez użycia autostrad. O ile we Włoszech można bez problemu mykać drogami nie-autostradowymi (za które płaci się odcinkami, tak jak u nas), to przebijanie się bez winiety przez Czechy powoduje... natychmiastową chęć nabycia wyżej wymienionej winiety i wjazdu na autostradę. Drogi są podobne do naszych, jednak nie zawsze biegną w korytarzach autostrad i często lądujemy daleko od cywilizacji, na brukowanej drodze, albo przecince leśnej na której tylko przez przypadek znalazł się asfalt.
Brno przywitało nas bezpłatnym parkingiem koło ichniejszego PKP, z którego mieliśmy wygodna bazę wypadową na resztę miasta. A w centrum czekało na nas np Camaro, albo Audi R8...
Z Brna wyskoczyliśmy do Wyszkowa, w którym jest muzeum lotnictwa z pewnym bardzo cennym urządzeniem, a następnie prosto ( ) na Cieszyn. Z Cieszyna zostało nam już tylko 300km do domu i pamiątkowego zdjęcia w Zgierzu:
Daliśmy radę!!
Nie wiem czy w dobry dział trafiłem z tym tematem, mam nadzieję, że nic nie popsuję.
Od początku się odgrażałem, że Exa nie będzie miała ze mną łatwo, więc koniec gadania i czas na działanie
Trochę faktów:
3200km
270l LPG
10l BP Ultimate 98
2l 10W40
Powyższe cyferki dotyczą niedawno zakończonego tripu nad Adriatyk przebiegającego przez Niemcy, Austrię, Włochy i Czechy.
A teraz Bardziej szczegółowo:
Zaczęło sie w Sobotę ok 4.30 w Zgierzu:
Załadowaliśmy Autko i ruszyliśmy na południe przez Sieradz i Obwodnicę Wrocławia do Legnicy. Pierwsze tankowanie zakończone miłym zaskoczeniem, spalanie niżej niż przyjęte do obliczeń budżetowych, olej ok, temperatura ok, pogoda lepiej niż ok. Później był Zgorzelec i dobicie butli do oporu, żeby uniknąć niespodzianek za zachodnią granicą. Niemcy przywitały nas szerokimi autostradami i ogromna kulturą jazdy, niestety stacje LPG nie są tak rozpowszechnione jak u nas i trzeba było dokładnie lustrować tablice informacyjne , żeby nie skończyć z nieprzyzwoicie niskim ciśnieniem.
Pierwszy poważniejszy przystanek na trasie: Drezno
Miasto wbrew temu co udało mi się zrozumieć na pewnych stronach jest w pełni przejezdne i nie ma w nim Umwelt Zone, czyli stref ekologicznych utrudniających wjazd wiekowym samochodom. Zaparkowaliśmy w pobliżu mostów na Łabie, praktycznie w ścisłym centrum.
Po szybkim oblocie miasta ruszyliśmy do Szwajcarii Saksońskiej:
Jak śmigaliście kiedyś drogą 100zakrętów w okolicach Kudowy, to przypomnijcie sobie ten obrazek i pomnóżcie go x20 Moje szczęście sięgało zenitu z każdym następnym zakrętem pokonymwanym na III i krótkich prostych odcinkach ze sporym nachyleniem na IV biegu Na końcu takiej ścieżki zdrowia czekał zamek Hohnstein, albo most Bastei w Rathen.
Po wizycie w skałkach udaliśmy się na zasłużony odpoczynek na kampingu w Chemnitz, gdzie Exa sprawdziła się jako kamper:
Ale zanim rozłożyliśmy siedzenia i trzasnęliśmy klapą, jak Hrabia Drakula wiekiem trumny, musieliśmy zatankować. Wbrew pozorom przy pierwszym podejściu proste to nie jest, więc postaram się zjawisko przybliżyć:
-Zaopatrujemy się w przejściówkę z gwintem zewnętrznym, bo taki system mają na niemieckich Aralach (tylko takie nam się trafiały)
-Podjeżdżamy pod dystrybutor, zakładamy przejściówkę, łapiemy pistolet
-Nakręcamy pierścień pistoletu na nasz adapter z wyczuciem, do pierwszego lekkiego oporu
-Naciskamy spust pistoletu, powoduje to mocne dociśnięcie i uszczelnienie złącza, a także podanie próbnego ciśnienia
-Blokujemy spust zapadką
-Opieramy się o przycisk na dystrybutorze i patrzymy jak nam się cyferki przed oczami przesuwają
-Po zakończeniu tankowania zwalniamy zapadkę, puszczamy spust i udajemy niewzruszonych po głośnym syknięciu i oszronieniu lakieru oparami
-Odkręcamy pierścień, odwieszamy pistolet i lecimy ze śpiewnym "fur Autogas" do kasy
Drugi dzień zaczął się od wizyty u konkurencji, a dokładniej w fabryce pana Horcha w Zwickau:
Muzeum robi ogromne wrażenie, polecam każdemu, tak samo jak następny punkt wycieczki - Göltzschtalbrücke w pobliżu Netzschkau:
Pod mostem sprawdziłem olej i okazało się, że jazda autostradowa na 4k obr trochę uszczupla zawartość miski olejowej. Dolałem ok 0,5l i pojechaliśmy dalej, do Monachium.
W Monachium trzeba uważać na strefę ekologiczną, na szczęście nie jest za duża, a na jej obrzeżach jest kilka parkingów pod galeriami handlowymi, albo oknami tubylców.
Dzień skończyliśmy na kampingu pod miastem, niestety nie był taki fajny jak ten w Chemnitz. Bardziej przypominał parking dla kamperów.
Dzień trzeci to wspinanie się po alpejskich krętych drogach, podziwianie widoków, szukanie gazowni i wietrzenie Exy po dwóch nocach w niej spędzonych
Wizytę w Niemczech zakończyliśmy na odwiedzinach zamku w okolicach Schwangau, podobno na tej budowli wzorował się niejaki W. Disney projektując swoją czołówkę:
Po zatankowaniu na zaprzyjaźnionym Aralu, przykleiliśmy austriacką winietę na szybę, uzupełniliśmy olej po alpejskiej wspinaczce i przekroczyliśmy granicę kierując się na Innsbruck.
W Innsbrucku skorzystaliśmy z uroków podziemnego garażu, oblecieliśmy miasto a następnie wyruszyliśmy w stronę Słonecznej Italii, która przywitała nas deszczem.
Dotarliśmy nad alpejskie jeziorko, gdzie czekał na nas domek, uwalniający Exę od grania roli samojezdnego łóżka:
Po dwóch dniach odpoczynku i mycia blachy w deszczu udaliśmy się na południe wzdłuż jeziora Garda:
Należy przy tym pamiętać, że Włosi mają dość specyficzny sposób jazdy, często... zaskakujący
Po odwiedzeniu Werony i Padwy dojechaliśmy do kampingu Fusina będącego południowym kawałkiem Wenecji:
Do Wenecji dostaliśmy się statkiem, więc Exa znowu miała dwudniowe wolne z małą przerwą na knajpkę w sąsiedniej Mirze. Z racji tego, że w końcu nie byliśmy zawaleni bagażami na Makaron pojechaliśmy bez dachu
Gaz we Włoszech jest ogólnie dostępny, do tego nie tankujemy go sami, a złącze jest takie jakie znamy z naszych stacji. Większych problemów nie ma, ale żeby nie było za pięknie jest pewien myk utrudniający życie. Jest to narodowa tradycja zwana Sjestą. Nie liczcie na to, że uda Wam się cokolwiek załatwić, z tankowaniem włącznie, ok godziny 12-13
Nad Adriatyk dotarliśmy dnia siódmego. Właściwie to Fusina już nad nim leżała, ale nie było plaży tylko port z przystaniami, więc się nie liczy
Opony zamoczyliśmy w Bibione, może nie dosłownie,tylko przy pomocy foremki po pasztecie, ale jako symbol wystarczyło w zupełności:
Droga powrotna minęła o wiele szybciej, wyjazd z Bibione, przystanek na olej, tankowanie, kupienie pizzy na wynos i jej skonsumowanie nad górską rzeczką:
Później był przelot przez Austrię, bliskie spotkanie z fotoradarem w jakiejś mieścinie i objechanie Wiednia obwodnicą. Pewnym problemem było to, że od granicy do granicy znaleźliśmy tylko jedną stację LPG, przy autostradzie, w przeciwnym kierunku niż nam pasowało. Pewnym plusem było przelanie wtrysków benzyną, może niezbyt ekonomicznie, ale zdrowo
Granicę austriacko-czeską przekroczyliśmy po zmroku, mijając liczne kasyna i kluby go-go. Wjechaliśmy w głąb Czech, pod Brno, żeby nie siać zdziwienia chęcią wynajęcia hotelu na całą dobę, a nie godzinę i zaszyliśmy się w jakiejś klasie turystycznej z nabytym we Włoszech winem. Wino było całkiem niezłe, w plastikowej butelce po wodzie mineralnej gazowanej, zakupione w warzywniaku, z kranika wystającego z atrapy beczki. Polecam!
Ostatni dzień upychania rzeczy w Exie, czyli sobota:
Wyjazd z hotelu i przemarsz do Brna, bez użycia autostrad. O ile we Włoszech można bez problemu mykać drogami nie-autostradowymi (za które płaci się odcinkami, tak jak u nas), to przebijanie się bez winiety przez Czechy powoduje... natychmiastową chęć nabycia wyżej wymienionej winiety i wjazdu na autostradę. Drogi są podobne do naszych, jednak nie zawsze biegną w korytarzach autostrad i często lądujemy daleko od cywilizacji, na brukowanej drodze, albo przecince leśnej na której tylko przez przypadek znalazł się asfalt.
Brno przywitało nas bezpłatnym parkingiem koło ichniejszego PKP, z którego mieliśmy wygodna bazę wypadową na resztę miasta. A w centrum czekało na nas np Camaro, albo Audi R8...
Z Brna wyskoczyliśmy do Wyszkowa, w którym jest muzeum lotnictwa z pewnym bardzo cennym urządzeniem, a następnie prosto ( ) na Cieszyn. Z Cieszyna zostało nam już tylko 300km do domu i pamiątkowego zdjęcia w Zgierzu:
Daliśmy radę!!
Mega mega mega !! Super wyprawa !
Do zabawy
SR20DE N/A+
SR20DE + SUPERCHARGER
SR20VE + jakieś dmuchanie
DailyCar
1.2 TSI
viewtopic.php?t=474 -> Odbudowa 100 nx
SR20DE N/A+
SR20DE + SUPERCHARGER
SR20VE + jakieś dmuchanie
DailyCar
1.2 TSI
viewtopic.php?t=474 -> Odbudowa 100 nx
fajny trip:) i Nissan jak zawsze- niezawodny
100NX... 17 rok i nadal jeździ..
http://nissanzone.pl/viewtopic.php?t=20517
http://nissanzone.pl/viewtopic.php?t=15049
http://nissanzone.pl/viewtopic.php?t=6859
http://nissanzone.pl/viewtopic.php?t=20517
http://nissanzone.pl/viewtopic.php?t=15049
http://nissanzone.pl/viewtopic.php?t=6859
Ja w długi weekend zrobiłem 3300km na zlocie Turbokillers Roadtrip 2012 z Nissanami 200SX
Zgrupowanie w Sandomierzu, Kazimierz Wielki, Otwock, Łomża, Ełk (ja dodatkowo zrobiłem trasę Ełk - Bydgoszcz, Bydgoszcz - Węgorzewo, Węgorzewo - Ełk i Ełk - Węgorzewo), Węgorzewo, Malbork, Hel, Władysławowo
Będę miał chwilę czasu to zrobię też taką relację w nowym temacie by nie zaśmiecać
Zgrupowanie w Sandomierzu, Kazimierz Wielki, Otwock, Łomża, Ełk (ja dodatkowo zrobiłem trasę Ełk - Bydgoszcz, Bydgoszcz - Węgorzewo, Węgorzewo - Ełk i Ełk - Węgorzewo), Węgorzewo, Malbork, Hel, Władysławowo
Będę miał chwilę czasu to zrobię też taką relację w nowym temacie by nie zaśmiecać
Szkoda Fer że nie wiedziałem o tym, że będziecie w sandomierzu podskoczyłbym i zobaczył z chęcią auto...
Do zabawy
SR20DE N/A+
SR20DE + SUPERCHARGER
SR20VE + jakieś dmuchanie
DailyCar
1.2 TSI
viewtopic.php?t=474 -> Odbudowa 100 nx
SR20DE N/A+
SR20DE + SUPERCHARGER
SR20VE + jakieś dmuchanie
DailyCar
1.2 TSI
viewtopic.php?t=474 -> Odbudowa 100 nx
- kermit zaba
- wiem o czym pisze
- Posty: 66
- Rejestracja: 2011-11-23, 21:27
- Lokalizacja: EZG
- sergiej
- fanatyk nissana
- Posty: 4155
- Rejestracja: 2009-12-07, 20:01
- Lokalizacja: Szczecin k.Kluczkowa
fajna wyprawa jestem pod wrazeniem że sie odważyleś na tak długa trase chociaż kiedyś też mialem zamiar wyskoczyc nismo do francjii na pare dni
fer opisz tez swoja podroz ciekawa sprawa z taka wyprawa na wiecej autek...bralem kiedys udzial w jednym etapie takiego canonballa aut z silnikami nie mniejszymi niz 5.0 V8 mega fajna zabawa
fer opisz tez swoja podroz ciekawa sprawa z taka wyprawa na wiecej autek...bralem kiedys udzial w jednym etapie takiego canonballa aut z silnikami nie mniejszymi niz 5.0 V8 mega fajna zabawa
Super sprawa:). Liczyles ile mniej wiecej Ci to wszystko wyszlo? Paliwo latwo policzyc z Twojego wstepu, ale reszta?
Sprzedam 200sx s13
viewtopic.php?p=396678#396678
viewtopic.php?p=396678#396678
- kermit zaba
- wiem o czym pisze
- Posty: 66
- Rejestracja: 2011-11-23, 21:27
- Lokalizacja: EZG
Fer, sergiej, chciałbym zobaczyć Wasze zabaweczki na lewym pasie podczas takiego przelotu . W moim przypadku było grzecznie i oszczędnie, tak do 4k/obr, samochód ma tyle lat co ja, silnik może trochę mniej, więc na prawdziwe wypady autostradowe poczekam do remontu generalnego
sxp22, spoko, Seta da rade, a jakbyś miał wątpliwości to strzel sobie jakieś ubezpieczenie krótkoterminowe. Polepsza komfort psychiczny
EnDrIu, LPG było średnio po 0,85e, benzyna ok 1,6e, pierwszy kemping w Chemnitz w samochodzie 8,5e, pod Monachium 15e, nad jeziorem we Włoszech w domku 38e, w Fusinie pod Wenecją 36e no i w hotelu pod Brnem 40e. Do tego jedzenie na miejscu, jedzenie kupione w Polsce, winiety itp ok 2-3 stów PLN. Wszystkie ceny dla dwóch osób, z samochodem i ewentualnymi klimatycznymi. Jak wszystko podliczyliśmy po powrocie to wyszło ok 300e na twarz, co uważam za genialny wynik jak na ilość miejsc które zwiedziliśmy
sxp22, spoko, Seta da rade, a jakbyś miał wątpliwości to strzel sobie jakieś ubezpieczenie krótkoterminowe. Polepsza komfort psychiczny
EnDrIu, LPG było średnio po 0,85e, benzyna ok 1,6e, pierwszy kemping w Chemnitz w samochodzie 8,5e, pod Monachium 15e, nad jeziorem we Włoszech w domku 38e, w Fusinie pod Wenecją 36e no i w hotelu pod Brnem 40e. Do tego jedzenie na miejscu, jedzenie kupione w Polsce, winiety itp ok 2-3 stów PLN. Wszystkie ceny dla dwóch osób, z samochodem i ewentualnymi klimatycznymi. Jak wszystko podliczyliśmy po powrocie to wyszło ok 300e na twarz, co uważam za genialny wynik jak na ilość miejsc które zwiedziliśmy
- Modzelitto
- fanatyk nissana
- Posty: 1561
- Rejestracja: 2010-04-11, 22:08
- Lokalizacja: Warszawa Włochy
- kermit zaba
- wiem o czym pisze
- Posty: 66
- Rejestracja: 2011-11-23, 21:27
- Lokalizacja: EZG
- Modzelitto
- fanatyk nissana
- Posty: 1561
- Rejestracja: 2010-04-11, 22:08
- Lokalizacja: Warszawa Włochy
Ja zrobilem 2250km do Rumuni (z czego ok 800-900km po niej) i jesli ktos ma zamiar zniszczyc felgi lub zawieszenie to z reka na sercu polecam. Z tego co slyszalem z opowiesci gorsze drogi sa juz tylko na ukrainie (tez w gorach) oraz w kazachstanie.
Ale widoki gor i pojazdy pod gory na slowacji i w rumuni bezcenne
Ale widoki gor i pojazdy pod gory na slowacji i w rumuni bezcenne